czwartek, 30 stycznia 2014

Sick, once again.

Nie chce mi się dużo pisać dziś. W ogóle coś nie mam ochoty na nic.
Znowu jestem przeziębiona, cały tydzień przeleżałam w łóżku, zażywając co jakiś czas te nieszczęsne proszki - a to na gorączkę, na kaszel, na katar, itd...


Dziś usiadłam przed komputerem i jakoś do mnie przyszła taka myśl.
Nie mam czasu na nic właściwie... To znaczy, jeśli chodzi o komputerowe sprawy. Nie mam czasu żeby obejrzeć wszystkich anime, które zaplanowałam. Tyle, że z drugiej strony, głównie co robię siedząc przy kompie, zastanawiam się co robić! Jak patrzę na pulpit, co jest do obejrzenia: "Aa, to może później", "Tego mi się nie chce oglądać", "Z tym jestem strasznie do tyłu"... I tak cały czas.

Dotarło do mnie, że marnuję tylko ten czas, który jest mi przeznaczony. Ale nie umiem zabrać się za nic, co by nie marnować już czasu.


Nah, pewnie mi przejdzie po przeziębieniu. Co prawda czuję się już lepiej ale to wciąż nie to.

czwartek, 23 stycznia 2014

Something new.

Dzisiaj chyba będzie krótko bo niedawno pisałam przecież.


W weekend poczułam wielką chęć zrobienia tarty.
Właściwie, czasem napadają mnie takie różne dziwne chęci. Jeśli czegoś nie zrobię w takim "napadzie" to zazwyczaj za niedługo znika, po czym po jakimś czasie znów wraca.
Jednak tym razem, dopięłam swego.

Do południa w sobotę przeglądałam sobie internet, przy czym zajrzałam na allegro z ciekawości na formy do tarty, na którą już miałam chrapkę wcześniej. Znalazłam dość dobrą ofertę ale mamie się nie spodobała. Powiedziała mi jednak o szklanej formie, którą wypatrzyła w jednej z sieci sklepów. Stwierdziłam, że nie mam nic do roboty - pojadę po nią. Przy okazji pomyślałam, że pewnie rodzicielka będzie chciała żeby coś kupić. Nie pomyliłam się.
Pojechałam zatem, kupiłam formę oraz parę artykułów spożywczych. Jednak wróciwszy było już za późno na pieczenie czegokolwiek. Odłożyłam na następny dzień.
W niedzielę już rano się niecierpliwiłam i chciałam zacząć przygotowania do wypieku. Jednak mama mnie uświadomiła, że tartę zjemy na kolację. Tak więc znów zaczekałam. Po powrocie z popołudniowego spaceru z psem, udałam się do kuchni i tam przystąpiłam do dzieła.
Zrobiłam ciasto z gotowca pt. "Delecta 1001 przepisów na tartę" i upiekłam. Jednak nie pomyślałam, że jeśli nie zaczepię brzegów ciasta o formę, to owe boki opadną lekko. No ale nic, to była moja pierwsza tarta. Jedziemy dalej.
Przygotowałam składniki, którymi napełniłam później podpieczone ciasto i znów wstawiłam do pieca. Po wyjęciu otrzymałam coś takiego:
Z wierzchu się nieco przypiekło. W środku było jeszcze mocno gorące ale poprosiłam już mamę o pomoc przy dzieleniu na porcje. Źle zrobiłam jednak, że nie poczekałam aż ostygnie bo sobie poparzyłam podniebienie. :c Ogólnie było dobre ale spód za długo siedział w piekarniku za pierwszym razem, co można było zauważyć przy jedzeniu, gdyż był twardy. Na tyle twardy, że nie mogłam go pokroić samym widelcem (a nie jestem zbytnią fanką jedzenia widelec + nóż).


Od pewnego czasu miałam również ochotę żeby nauczyć się robić na drutach - też w typie napadów.
Jednak we wtorek znów udało mi się. Poszłam wreszcie do pasmanterii i zakupiłam włóczkę. Nie mieli tylko zbytnio wyboru w drutach, tak więc udałam się w porze obiadu do innej pasmanterii, gdzie kupiłam pożądany rozmiar drutów. Chciałam jeszcze kupić grubszą wełnę ale zabrakło mi kasy, kupiłam cieńszą ale za to w ładnym kolorze. ♥
Po południu zabrałam się do nauki - zaczęłam od nakładania oczek. To było dość proste. Schody zaczęły się tuż zaraz, kiedy trzeba było robić oczka prawe. Nie wychodziły mi najlepiej. Strasznie się denerwowałam, gdyż robótka mi ciągle spadała i oczka wychodziły do niczego.

Lecz wczoraj poszłam do Vity i opowiedziałam o moich chęciach nauki dziergania (?), okazało się, że mają tam cały zestaw drutów i kilka włóczek do wykorzystania. Tym razem poszło mi lepiej, z pomocą pani terapeutki zrobiłam dość sporo rzędów oczek. Wyglądało to wczoraj tak:

Obecnie jest już chyba dwa razy dłuższe. Wynika to z faktu, że post ten zaczęłam pisać wczoraj (środa). Choć dziś nie zrobiłam zbyt wiele bo nie miałam weny.
I ogólnie się źle czułam (mój brzuch rano DDD: ).

Więcej następnym razem.

czwartek, 16 stycznia 2014

Long time no see~

Ekhm! No więc tego... Ta przerwa była nadzwyczaj długa. :D' Ale miejmy nadzieję, że zacznę znów mniej więcej regularnie coś tu dodawać. A teraz garstka wiadomości, czyli co Kyu robiła w czasie ponad dwumiesięcznej przerwy?


Postaram się sięgnąć pamięcią jak najdalej ale nie będzie to pewnie możliwe - słaba jest, łee. ;_;
Przejrzałam też ostatnią notkę, w której napisałam, że dowiecie się czemu nie poszłam któregoś dnia do Vity. Otóż poszłam. Ale o tym za chwilę. Z najważniejszych rzeczy:

  1.  Kyu miała urodziny - 21 lat na karku, tak, tak.
  2.  Miała gorszy czas - depresja i te sprawy.
  3.  Spędziła najgorsze święta bożonarodzeniowe + Sylwester w domu.
  4.  Powrót do "normy".

ad. 1. Popatrzyłam na kalendarz w sprawie tego piątku w listopadzie, kiedy miałam zostać w domu. Miałam zostać, a konkretnie spotkać się z koleżanką, która sprzedawała mi swój tablet graficzny. Jednak powiedziała, żebyśmy spotkały się wieczorem w piątek, i to dość późno. Zgodziłam się, choć mama miała do mnie pretensje, że czemu tak późno, że w ogóle po co mi to i blebleble. >w< Tak czy siak, poszłam i odebrałam mój nowy-stary nabytek.
Dziwicie się, dlaczego napisałam to w punkcie pierwszym? Ano bo poprosiłam mamę żeby to był mój prezent urodzinowy, z racji, że nie miałam lepszego pomysłu. I tak było.
Imprezy nie było, spotkałam się natomiast z K. w dniu swoich urodzin i uczciłyśmy to kapkejkiem i kawą, gdzie ja miałam jedno i drugie za darmo - pierwsze z racji urodzin, drugie bo mieli taką promocję w tym dniu, w Cupcake Corner.

ad. 2. Nie wiem kiedy dokładnie ale zaczęłam być strasznie przygnębiona i na nic nie miałam ochoty, typowa jesienna (zimowa?) deprecha... Nie chciałam nawet chodzić do ośrodka, często go unikałam, zwłaszcza zaraz przed i po świętach.

ad. 3. Święta... jakie święta? To był chyba najgorszy okres w moim życiu. Choinka, prezenty, świąteczne potrawy - wszystko to było obecne w naszym domu ale co z tego...? Zabrakło atmosfery.
Nie było w ogóle śniegu, więc także i zimna, które wskazywałyby na obecną porę roku. Od rozpoczęcia się kalendarzowej zimy, śnieg nie spadł jeszcze ani razu. Przed tym okresem może raz posypało i na drugi dzień stopniało. To raz.
A dwa, w ogóle nie czułam, że to są święta, tylko jakieś takie wolne, gdzie wszystkie sklepy zamknięte i nic po za tym.
Trzy, jest pewna sprawa, o której nie chcę tu wspominać, choć nie spodziewam się raczej nikogo z mojej rodziny że przeczyta ten wpis. Powiem tylko jedno - alkohol. Alkohol w nieodpowiednim momencie, zabija całą atmosferę. :/

ad. 4. Miałam wtedy też, podczas świąt, taką chęć żeby się zabić. Ustaliłam z lekarzem moim jednak, że nie pójdę do szpitala - poszukamy innego rozwiązania, a na razie będę zażywać nowy lek. Tak więc na razie mi się poprawiło. Na jak długo? Zobaczymy.

Rozwinęłam już wszystkie punkty ale zostało co nieco do opisania.
Nie powiedziałam wam, co dostałam pod tą choinkę. ♥
Trochę to... nie wiem, zabawne? Bo na mój prezent składały się 3 sweterki, czapka i trochę słodyczy. Najlepsze jest to, że 2 swetry wybrałam sobie sama, będąc z mamą na zakupach przed świętami. xD
No, to teraz może trochę zdjęć! Dawno nic chyba nie wklejałam...

Pierwszy ze sweterków, który dostałam. : D

Drugi, ten już wybrałam sama i został dodany jako prezent. :)

I ten, też sama wybrałam~ Może nie widać zbyt dobrze ale ma aplikację - słonia. : D

Na razie chodziłam jedynie w dwóch pierwszych, trzeci jest bardzo cienki, raczej nie na tą temperaturę.

A dziś jakoś mnie naszło. Bo wczoraj przeglądałam strony internetowe sklepów typu House, Cropp czy Reserved. Co prawda byłam już w weekend w Galerii ale nie zwiedziłam tych dwóch pierwszych, gdzie z jednego z nich pochodzi przecież mój miętowy sweter.
Udałam się do GK i poszperałam tam za rzeczami, które wypatrzyłam na necie. Jedną z nich dorwałam ale... była za mała. T^T Drugiej nie było. Trzecia nie w tym kolorze ale po zmierzeniu okazało się, że również za mała... Jednak przy okazji wzięłam inne rzeczy do sprawdzenia i kupiłam coś takiego:
Dość prosty, różowy rozpinany sweter. Mam już ten różowy, co jest na pierwszym zdjęciu ale na szczęście to inny odcień. :'D Obawiam się jednak, że rodzicielka określi go po swojemu, czyli wieśniacki. xD

Ten to zobaczyłam jako pierwszy w sklepie, bardzo mi się spodobał. Zwłaszcza te guziczki serduszka - będzie chyba pasować do fairy kei. :3

Mam jeszcze jedną rzecz do pokazania ale może innym razem. Nie chce mi się już przerabiać zdjęcia. XD;
Albo nie, jeszcze jedno, którego nie muszę przerabiać. Proszę:
Och, no i oczywiście to:
Dziś uszyty. QvQ

Więcej następnym razem.~