poniedziałek, 6 maja 2013

"Finally it's time to make a CAKE."

Taki sobie cytat - kto zgadnie, z czego to? :3

Szczerze to nie pamiętam już, co robiłam w poprzedni poniedziałek, także zacznę od wtorku, który był równie nieciekawy, co poniedziałek (skoro go nie pamiętam...).
Otóż poszliśmy na wystawę do Muzeum Narodowego - Dwurnik "Obłęd". Niestety znów (patrz: notka z wcześniejszego tygodnia) mi się nie podobało. Wg mnie bazgroły, bo tak to mogę nazwać, Dwurnika są co najwyżej na poziomie dziecka w podstawówce/gimnazjum. Nie będę się jednak bardziej zagłębiać w temat gdyż: a) nie umiem porządnie krytykować xD b) mam prawo do własnego gustu. Po wystawie, z powodu małego zamieszania, przejechałam się do psychologa od razu, a nie jak wcześniej miałam zaplanowane dopiero ok 15. Jednak dzięki temu pojechałam zaraz dalej, do Sanepidu po odbiór wyników. Teraz tylko iść do lekarza medycyny pracy. \o/ Tak więc po zwiedzeniu połowy Krakowa wróciłam do domu.

W środę już wolne, aż do niedzieli. Po południu przyszła do mnie żona z rowerem i pojechałyśmy obie do Przylasku Rusieckiego. Droga tam była nieco ciężka - ze względu na konieczność jazdy po chodniku, który nie zawsze był chodnikiem i leżał po lewej stronie jezdni jedynie, tj. krótko mówiąc, jechałyśmy "pod prąd", co na drodze jednopasmowej+chodnik wyglądało dziwnie. D: Druga sprawa była taka, że nie pamiętałam, gdzie dokładnie się skręca na Przylasek i ostatecznie zrobiłyśmy to za wcześnie. Jechałyśmy jakąś polną dróżką, obok której był jakiś lasek, a nim wjechałyśmy na tą drogę, z lasku wystawał nieco wysoki zad. Na początek stwierdziłam, że to pies ale musiałby to być chyba jakiś wyżłowaty bo to one dorównują wzrostem człowiekowi. Później zaczęłam się obawiać, że może to być jakieś leśne zwierze, które w strachu na nas wyskoczy. Jadąc dróżką usłyszałam szelest, który mnie śmiertelnie przeraził. D: Koleżanka poszła sprawdzić moje obawy, jednak nie zobaczyła żadnej groźnej bestyji. Pojechałyśmy dalej, gdzie zapytawszy kogoś o drogę, okazało się, że się pomyliłyśmy ale da się tędy dojechać na Przylasek. Jedziemy. I jedziemy. I celu nie widać. Jeszcze ze 2 razy pytałyśmy o drogę. No ale po ok. 2 godzinach od wyjścia ode mnie udało się. Co prawda nie dojechałyśmy na Przylasek ale Żwirownia (2 przystanki przed celem) też może być. xD Gdzie to moje zajebiste zdjęcie, hm hm... O, mam!

Posiedziałyśmy trochę nad wodą, nawpieprzałyśmy się czipsów i mojego wodo-soku. I tutaj chciałabym ominąć fakt, że oszukałyśmy system bo poszłyśmy na przystanek i akurat za niedługo miał jechać autobus więc poczekałyśmy i wróciłyśmy większość drogi komunikacją miejską. xD Jednak po wyjściu z tramwaju zjeżdżałyśmy po dość stromej ulicy - ja aż krzyczałam z powodu zawrotnej prędkości, jaką osiągnął mój rower. >w< To było fajne, ja chcę jeszcze raz. XDD

Czwartek to było głównie sprzątanie. I fryzjer. I mini-spotkanie. ♥
Posprzątałam i razem z mamą pojechałam do fryzjera. Nie mam jeszcze żadnego zdjęcia niestety ale obcięłam się asymetrycznie, z lewej strony (mojej prawej) dłuższy bok. :3 Wróciłyśmy do domu, zjadłam obiad i poszłam na spotkanie. Było fajnie, co tu dużo mówić. Choć ja jak zwykle nic nie wypiłam ale pod koniec zaczęłam mieć głupawkę (i nie wiem czemu ale lekkie zawroty głowy). Niestety musiałam się zmyć wcześniej niż reszta. Czemu? Czytajcie dalej.

W piątek rano pojechałam z mamą do mojej bratanicy, którą bardzo lubię, choć jest nieco nieznośnym dzieckiem ostatnio. Mam nadzieję, że zmieni się z czasem bo jest z niej naprawdę kochane dziecię. :3

Sobota. Szkoła. Co prawda nie od samiutkiego rana ale jednak. W końcu się dowiedziałam, że w następny weekend zajęcia będą praktyczne. Już nie mogę się doczekać \o/ Zakupiłam potrzebną mi do tego odzież i oby było warto.  Po południu z powodu pogody byczyłam się w domku.

A w niedzielę znowu szkoła, hura. Dobrze, że też skończyliśmy wcześniej bo bym nie wyrobiła. :I Po południu pojechałam jeszcze do Reala, gdzie okazało się, że zostały ostatnie 4 nadpsute banany. ;_; Wróciłam prawie, że z pustymi rękami.

A dziś poniedziałek, czyli nowy tydzień a wraz z nim kilka spraw do załatwienia. ♥
Jedna już załatwiona, tj. strój roboczy kupiony. Mam tylko obawy, że będę jako jedyna w tym rodzaju bluzy bo kupiłam chyba najtańszy (i najbrzydszy) komplet. XD;

Iii więcej nie wiem co napisać.

Do następnego razu. ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz