czwartek, 30 maja 2013

Once again my memory let me down...

Mam wrażenie, że coraz gorzej z moją pamięcią.
Nie jestem w stanie sobie przypomnieć już, co robiłam tydzień temu.
No, półtora tygodnia temu.


Mój plan zajęć już zapewne znacie bo w poniedziałek i piątek tak zazwyczaj nietypowo, jeśli chodzi o Vitę.

Jednak w tamten poniedziałek było jeszcze bardziej nietypowo. Z większością grupy ładnie się wybraliśmy na giełdę pracy w bibliotece na Rajskiej. Co prawda wyglądało to dokładnie tak samo, jak poprzednim razem ale ten raz był inny - znalazłam ofertę, która by mi spasowała. Zapisałam się także do Młodzieżowego Hufca Pracy - choć muszę przyznać, że od tamtego momentu jeszcze nie przeglądałam żadnych ofert w ich witrynie. Na tym by się kończyło moje poszukiwanie pracy bo miałam zamiar napisać CV, które leży niedokończone od tamtego wtorku(?).

We wtorek - dyżur w kuchni. Tu już naprawdę mało pamiętam. Jedynie, że gotowaliśmy pomidorową i, że jak zazwyczaj to ja byłam na zakupach.

Hohoh, środy to już w ogóle nie pamiętam. :'D Chociaż próbując sobie czasem coś przypomnieć, szukam wszelkich wskazówek tj. facebook, tumblr czy sms... I tu niestety trafiłam. Środa okazała się być creepy i nie zamierzam o niej opowiadać. ._.

W czwartek zostały zamienione zajęcia piątkowe z czwartkowymi i mieliśmy w ten że dzień Wiedzę o świecie a także Grupę wsparcia. W związku z wyjazdem części grupy do Warszawy to pierwsze zostało poświęcone wiadomościom o naszej stolicy. Drugie natomiast, mam nadzieję, że nikt mnie nie zabije - było nadzwyczaj śmieszne bo grupa rzuciła temat - seks. Co w tym zabawnego? No właściwie nic ale jeśli rozmawia się na tematy, na które się nie ma pojęcia to zwykle wychodzą z tego śmichy-chichy a nie poważna dyskusja. Nie mówię jednak, że ja się znam na tym. Owszem, nie znam i sama trochę się śmiałam ale to raczej z głupoty ludzkiej aniżeli z samego tematu.

W piątek, hmmm, co my robili w piątek.... No niby wychodzi na to, że zajęcia były zamienione ale nie pamiętam co tam się działo. *zagląda do smsów* Aaa, no tak. Mieliśmy jechać na zajęcia z grania na bębnach, które można było oglądać na Rynku, jako widzowie bo zgłoszona grupa już wcześnie rano wybrała się tam pobębnić. Ostatecznie zrobiliśmy Dzień gospodarczy tj. wielkie comiesięczne sprzątanie ośrodka, o którym jeszcze pewnie nie wspominałam. Tak, zazwyczaj w jeden z ostatnich dni miesiąca sprzątamy wszystko, jeszcze dokładniej niż na codzień. Co prawda w tamten piątek było jeszcze sporo czasu do końca miesiąca ale jak się okazuje, wyszło na to, że to był dobry pomysł. Po sprzątaniu, niewielka 4-osobowa grupka pojechała na te warsztaty bębniarskie, w tym i ja. Tyle, że ledwo po dojechaniu na miejsce, pobawieniu się na bębnach i pochodzeniu po innych stoiskach, pożegnałam moją grupę i wybrałam się gdzie indziej. Akurat tak się złożyło, że wybrałam sobie ten dzień na podjechanie do Powiatowego Zespołu [ds. Orzekania o Niepełnosprawności], by donieść resztę papierów. To, że poszłam na Rynek wcale mi nie przeszkodziło, a nawet pomogło bo miałam bliżej. : ) Po wizycie w w.w urzędzie udałam się do żony, z którą tego samego dnia wcześniej się umówiłam. ♥ Posiedziałyśmy, pogadałyśmy i wpieprzyłyśmy ciastka za 1 gr, haha. No ale było fajnie. : D


W sobotę dość nudno  - sprzątanie i prawdopodobnie jakieś gotowanie łobiadu. -_-

A w niedzielę zrobiłam ciasto, z okazji Dnia Matki. :3 Znów zapomniałam zrobić zdjęcie, haha. Wiecie, że to już drugie w tym miesiącu a ja nie udokumentowałam ani jednego? ;__; Chlip, chlip.
Tym razem było to ciasto na kruchym spodzie, z masą serową zagęszczoną galaretkami, w masie truskawki a na górze posypane przyrumienionymi wiórkami kokosowymi + część kruchego spodu, który ścięłam wcześniej z wierzchu. Niestety jak już mówiłam - nie mam zdjęcia, a co gorsza, przepisu, jako, że zgubiłam linka.

Poniedziałek z początku zapowiadał się dobrze - wróciła z urlopu pani terapeutka, której miesiąc nie widzieliśmy. Jednak to co się wydarzyło na Społeczności, myślę, że wszystkim spokojny pierwszy dzień tygodnia zamieniło w koszmar. Niestety nie chcę o tym mówić a prawdopodobnie też nie powinnam takich treści umieszczać na blogu. No nic, było minęło. W ten dzień również miałam kuchnię - zrobiliśmy naleśniki z serem. Szkoda, że nie wygrała moja propozycja pierogów leniwych lub kopytek. :C

We wtorek znów pomagałam w kuchnii, z racji, że nikogo z grupy, która miała w ten dzień, po prostu, nie było. Albo i nie po prostu - tak się składa, że wtorek był dniem wyjazdu uczestników do Warszawy, nie wszystkich ale jednak wielu ważnych, choćby dla mnie, osób. Ugotowaliśmy pyszny rosołek. : ) Ah, no i z braku również Rady Domu, postanowiłam zastąpić ich i poprowadzić Społeczność tego dnia.

Wczoraj było jeszcze mniej osób ale było już z kim pogadać. C: Trochę się ponudziłam, porobiłam coś na zajęciach. Jednak trochę smutno i pusto było bez tych wszystkich ludzi.
Oby już w poniedziałek dużo Was przyszło!


Więcej następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz