wtorek, 11 czerwca 2013

The cat - finished!

Chciałabym już się pochwalić, że skończyłam tego kotka ale może po kolei...


W niedzielę, tak jak sobie obiecałam, z rana pojechałam na Tomex (patrz: post wcześniej). I wiecie co? Jak na złość. Znów. Był. Zamknięty! Jak później się dowiedziałam od mamy - tam jest zawsze zamknięte w niedziele. No cóż. Nieco zgaszona tą wiadomością, udałam się moim rowerem w kierunku domu. Jednak pomyślałam - hej, jest jeszcze przecież M1, do którego tak daleko nie mam, a sklepów tam więcej = większa szansa, że coś znajdę! : D Tak też zrobiłam. Tyle, że już się wtedy trochę zmęczona czułam i stwierdziłam, że zapakuję się z rowerem do tramwaju (oczywiście na gapkę - zresztą jak miałam kupić bilet skoro rower trza było trzymać :v). Dojechałam bezpiecznie (tj. nie spotkałam kanara XD) na miejsce i przypięłam rower. Weszłam do centrum i zaczęłam się rozglądać za sklepami, w których znalazłyby się akcesoria pt. kapelusze. Muszę przyznać, że nie wiele ich tam było. Udało mi się wypatrzeć jedynie w dwóch sklepach pożądaną przeze mnie rzecz. Nie będę reklamować sklepów, powiem jedynie, że ostatecznie górę wzięło moje bycie dusigroszem - tak więc wybrałam tańszą rzecz. Ale i tak jestem zadowolona z zakupu bo uważam, że tańszy, nie znaczy gorszy a wręcz przeciwnie - w tym wypadku ten droższy kapelusz wydawał mi się gorzej zrobiony, choć oba były produkcji chińskiej. XD
Po południu wyszłam z pieskiem nad Zalew Nowohucki, gdzie na plaży pozwoliłam mu wejść do wody, dla ochłody + zabawy. Tak, Stella lubi pływać ale pod warunkiem, że płynie po patyk. Tym razem jednak spotkałyśmy tam innego pieska, który na moje nieszczęście miał ulubiony przedmiot Stelli  - piłkę. Stella jest bardzo za wszystkimi okrągłymi przedmiotami. Tak więc jak tylko zobaczyła, że właścicielka tego psa, rzuca mu piłeczkę, od razu kije, które przygotowałam dla niej, przestały ją interesować. Zaczęła podkradać piłkę i miała gdzieś, że to nie jej zabawka. Lecz właścicielka drugiego czworonoga nie była wcale zła, pozwoliła Stelli się trochę pobawić piłką Rysia (bo tak miał na imię ten pies). Po jakimś czasie stwierdziłam, że pora wracać, moja psina już była zmęczona i nieco nieposłuszna. W drodze powrotnej zahaczyłam jeszcze o lodziarnię i kupiłam sobie shake'a. ♥ Dobry to był pomysł żeby wrócić gdyż niedługo potem zaczęło lać i to tak, że z jednej strony ulicy przejście było całe zalane.

Wczoraj znów ładny dzień i Kyu poszła do Vity ubrana jak na plażę. : D Miałam małe wątpliwości, czy to odpowiedni strój ale gorąco było, więc o co chodzi. :< Na TUS-ie dalszy ciąg ćwiczeń logicznych, które były tak samo nudne jak tydzień wcześniej. Na muzykoterapię - na której niby miało być karaoke ale nie umieli podłączyć więc zrobili słuchanie jakiejś niepodobającej mi się muzyki - nie poszłam. Przesiedziałam trochę przed ośrodkiem, gdzie zostałam uraczona wpierw darmowym lizakiem (czy ja wyglądam jak dziecko... dla nich chyba tak) a później Big Milkiem, który niestety nie miał już kolejnego wygranego patyczka. ;_; Zapisałam się na obiad, który nie był jakiś wyjątkowy ale pyszny ze względu na bardzo smaczną młodą kapustę. Muszę taką kiedyś zrobić, o ile mi się uda. XD; Wróciłam do domku a tam nudy, miałam zamiar iść jeszcze do Vity ale kolejna ulewa mnie powstrzymała. .__.

A dziś dzień bez Vity. Tak. Miałam dziś komisję w sprawie orzeczenia o stopniu niepełnosprawności. Czemu? Nie odpowiem na to pytanie. A przynajmniej nie wszystkim. Rozmowa była dość krótka, jak na to, co się spodziewałam. No nic, wróciłam do siebie, zjadłam tym razem w domu i trochę pospałam. Niestety, ta pogoda nie daje mi zbyt wiele siły do życia. Po wyprowadzeniu psa, znów nudy ale coś mnie wzięło na szycie i wreszcie! Dokończyłam kota!
Wiem, że jest nieco dziwny ale i tak uroczy, czyż nie?

Więcej następnym razem. >3<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz