poniedziałek, 18 marca 2013

As life passes by...

Więc, od czego by zacząć...

Właściwie nie ma od czego.
Od poniedziałku do piątku chodzę do Vity, co drugi weekend jestem w szkole.



W tamten poniedziałek dość dziwnie się czułam, jako że wypadł mi wtedy pierwszy dzień okresu (do czego mam wielkie "szczęście" : D). Na pewnych zajęciach miałam ochotę zabić jednego osobnika ale udało mi się powstrzymać żądze mordu. Po tym epizodzie złości byłam dość śpiąca przez resztę dnia... I w sumie później prawie każdego popołudnia, wraz z dzisiejszym (17.03), musiałam się zdrzemnąć (czasem nawet 2 godziny, haha).

Co robiłam we wtorek? Z moich postów na tumblr wynika, że nic. Nawet FB mi nie pomoże sobie przypomnieć tego dnia. Haha. Prawdopodobnie coś knociłam na zajęciach plastycznych (rękodzieła? cholera, dalej nie wiem jak nazywa się moja grupa XD).

W środę... pomagałam w kuchnii, z racji, że na początku mało było osób z grupy mającej wtedy dyżur. Poszłam na zakupy z koleżanką a po powrocie zabrałyśmy się za obieranie jabłek (na surówkę z kapuchy). Pomogłam też trochę przy smażeniu ryb ale czułam cały czas, że mogłam zrobić więcej. Środa, środa... A, no tak! Wybrali papieża wtedy. Jak to napisałam gdzie indziej - strasznie się wzruszyłam widząc biały dym, pomimo, że jestem ateistą. ; u ;

Czwartek - nie wiele. Przyszłam jak zwykle na 9, gdzie jak zwykle większość ośrodka wyszła na zajęcia na hali sportowej i trochę się nudziłam. Pomogłam nieco przy segregowaniu prac uczestników, po czym trza było się zbierać do domu na wywiad z MOPS-u. Wszystko poszło cacy. Zrobiłam sobie własny obiad (sadzone w sosie curry <3) i później zapewne znów drzemka.

Piątek jak piątek. Zajęcia słowa i prawdopodobnie TUS? Tak, już nawet powoli przypominam sobie. Jednak co było potem... Słaba ta pamięć, oj słaba. :c Na obiad była serowa, tak! To jeszcze pamiętam. :D

W sobotę miałam iść na Fashion Walk, który się musiał przemianować na Snow, z wiadomych przyczyn. Jednak przygotowałam obiad i zabrałam się za malowanie moich dwóch skorupek po jajkach, co równie dobrze mogłam zrobić kiedy indziej ale tak jakoś wyszło. Nie poszłam nigdzie.

W niedzielę znów przygotowywanie obiadu, który nie wyszedł tak, jak miał wyjść. Po południu zrobiłam ananasowo-bananowe crumble.

Też nie wyszło, było dość dziwne. D: Choć zrobiłam dodatkowo jabłkowe crumble, które było najlepsze ze wszystkich nieudańców. Trochę się zasiedziałam na kompie przez całą niedziele, czekałam na nowy chapter Magi, którego się niestety nie doczekałam.

Dziś (18.03) jak zwykle udałam się do ośrodka ale za nim to nastąpiło, musiałam odwiedzić szybko moją lekarkę i poprosić o wypełnienie zaległego zaświadczenia. Jednak zdążyłam i do Vity. Okazało się, że mam dziś kuchnię, gdyż zostałam zapisana w końcu do jednej z grup. Jednak przez powinność pojawienia się na zajęciach z księdzem, które nie wiem skąd się wzięły (na szczęście to było tylko dziś i kiedyś, gdy mnie nie było), zmieniły się plany na obiad - zamiast naleśników, zrobiliśmy po prostu rosół, który właściwie sam się gotuje przeca. Znów poszłam z koleżanką, choć tym razem inną, na zakupy. Dziś znów czułam, że mogłam więcej pomóc a wyszło jak zwykle. Zjadłszy obiad, porozmawiałam z p. psycholog i popędziłam do MOPS-u w mojej okolicy. Po powrocie do domu zjadłam co nieco obiadu, taka zupa to jednak mało. Z pieskiem udałam się do sklepu ogrodniczego, gdzie byłam ostatnio jakoś w sobotę i wypatrzyłam w nim fajne doniczki - w kształcie połówki jajka. Wróciwszy do domu, pomalowałam wydmuszki, które zrobiłam przed niedzielnym śniadaniem. Wkurzyłam się bo starałam się malować ostrożnie a te skurwysynki mi wylatywały z rąk i jedna pisanka prawie pękła. :C Znów zrobiłam coś dobrego, jednak nie ma potrzeby przedstawiania tego dzieła kulinarnego, jako że jest to zwykły kisiel. xD Po prostu zrobiony z reszty soku/syropu ananasowego, którego użyłam kiedyś do nasączenia ciasta kokosowego. No i to by było na tyle. Ah, no dziś tylko nie zmorzył mnie sen popołudniowy, także jest dobrze. : D Zobaczyłam nowy chapter PH, a Magi dalej nie ma (choć już widziałam rawy).

Wiem, że strasznie to opisowe i nudne było ale tak to jest jak się rozdziela pisanie na dwa dni (albo i więcej - im dłużej, tym gorzej).
Jestem teraz też bardziej aktywna na moim tumblr niż tu, wybaczcie. :c

Więcej następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz