sobota, 9 marca 2013

Help a lost puppy - everyone disapproves.

Tak jak mówi tytuł. Znalazłam wczoraj szczeniaka. Ale od początku.



Wstałam wczoraj dość wcześnie, ok. 5, choć zwykle nie musiałabym, to z pewnych względów było to jednak konieczne. Po wykonaniu pewnych czynności, nie mogłam już zasnąć. To też włączyłam komputer i do ok. 8 na nim balowałam. Można gdybać, że pewnie by mnie ominęła ta wczorajsza przygoda, gdybym poszła spać zamiast nudzić się przy kompie. Lecz los tak pewnie chciał.

Po umyciu się i ubraniu, wyszłam z psem. Kupiłam po drodze pieczywo i wracając, szłam jeszcze po gazetę a wtedy stało się to. Mały piesek, szczeniak po prostu, na czerwonym świetle zaczął przebiegać przez jezdnię. Jechały samochody... Ja w krzyk. Na szczęście pieskowi nic się nie stało, oprócz tego, że się pewnie przestraszył i biegł po ulicy dalej, na stronę, po której ja stałam. Nie wiem jak to się stało ale podbiegłam i złapałam go. Mały strasznie się wyrywał więc przypięłam go smyczą własnego psa (mój jest bardzo usłuchany i chodzi bez niej).

Pomyślawszy, że nie mam czasu teraz iść szukać właściciela, wróciłam z dwoma psami do domu. Malucha nakarmiłam i napoiłam. Niestety był strasznie niegrzeczny - gryzł moje ręce, buty, spodnie i odszczekiwał się kiedy go karciłam. Wsadziłam psiaka do wanny ze smyczą bo nie miałam gdzie go zostawić a posprzątać musiałam. Strasznie szczekał i piszczał gdy musiałam go zostawić samego w łazience. Zrobiłam mu jeszcze zdjęcie i wstawiłam na swoim FB i kilku grupach facebookowych.

Ale jak tu teraz znaleźć właściciela? W wolnej chwili wyszłam z małym i poszłam szukać w miejscu, skąd wydawało mi się, że piesek przybiegł. Bez skutku. Spotkałam nawet kilku robotników, którzy wymieniali jakieś rury czy coś i proponowali, że podzwonią po znajomych, czy by nie chcieli psa. Tak też zrobili, co nie pomogło. Powrót do domu i czekanie na koleżankę, która może byłaby w stanie znaleźć jakieś rozwiązanie.

Przyszła żona - zaczęła pisać po różnych stronach o psach, czy ktoś z okolicy nie chciałby wziąć szczeniaka. Zero bezpośrednich odpowiedzi o chęć zabrania go. Ludzie pisali tylko, gdzie można by jeszcze umieścić informację o moim znalezisku lub, że chętnie by wzięli ale mają już psa/alergię.

Przyszedł czas na spacer z psami. Dowiedziałam się przy tym, że właścicielka pieska może mieszkać w bloku na przeciwko. Poszłam tam z nadzieją, że uda się ją odnaleźć. Znów nic. Wróciłam wściekła do domu, gdyż mały już strasznie mnie denerwował swoim zachowaniem. Postanowione - piesek musi trafić do schroniska gdyż czas się już kończy, w weekend szkoła, a nim nie będzie miał się kto zająć. Koleżanka zabrała niesfornego czworonoga z przed moich oczu bo byłam skłonna go wypuścić pod koła samochodu i udała się na wycieczkę do schroniska...

Zajęło jej to dość sporo czasu a gdy już miała przesiąść się w autobus do celu jej podróży, spytawszy o drogę na przystanek nieznajomą kobietę, ta podeszła do mojej koleżanki z zapytaniem, czy chce ona oddać tego pieska.

Wyszło na to, że kobieta chętnie weźmie go i tak też się stało.
Gdyby nie ona, psiak czekałby aż ktoś go zabierze ze schroniska, chociaż tak ładny maluch pewnie długo by tam nie zabawił.

Na koniec, zdjęcie:


Więcej następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz