piątek, 1 marca 2013

Self-helping.

Minął już tydzień odkąd uczęszczam na zajęcia w ŚDS Vita.
Nim zdecydowałam się napisać tego posta, myślałam, że nie powinnam umieszczać tutaj tak prywatnych spraw. Jednak, nie ma się czego wstydzić, nie? Zwłaszcza, że przez ostatni tydzień dni roboczych, każdy mój ranek i kawałek popołudnia - spędzam tam. Jest to przynajmniej 1/4 mojego dnia, licząc od wstania do pójścia spać.



Żeby wam przybliżyć, co robię podczas pobytu w Vicie, powiem co nieco o planie dnia.

O godz. 9 jest tzw. Społeczność, czyli mówimy o swoim samopoczuciu, wydarzeniach (z własnego życia) z poprzedniego dnia/weekendu, planach na kolejne dni/weekend, a także przewodniczący spotkania ustalają obowiązki (tj. sprzątanie, jadłospis i może o czymś zapomniałam). Dowiadujemy się jaki plan dla nas mają terapeuci tj. spacer/wycieczka czy też normalne zajęcia w ośrodku. Następuje koniec spotkania i jest przerwa do kolejnych zajęć.

Ok. 10:15 wszystko się zaczyna. Jeśli nie ma spaceru - robimy to co jest zwykle w planie, w zależności od dnia również. Z tego co zapamiętałam:
Poniedziałek - Trening Umiejętności Społecznych i Muzykoterapia.
Wtorek, Środa, Czwartek - Zajęcia w pracowniach, zależne od tego, gdzie się człowiek zapisze a są następujące: komputerowa, rękodzieło, plastyczna(?), witraż.
Piątek - Aerobik, *coś na czym dziś byłam ale nie pamiętam nazwy XD*, Grupa Wsparcia.
Zajęcia te trwają do ok. 13.

Jest także pracownia gospodarstwa domowego tzw. Kuchnia, gdzie uczestnicy podzieleni na grupy, przygotowują obiad. Jeden dzień - jedna grupa - jedno danie (zupa lub główne). Jeśli w danym dniu jest się w grupie, która ma zajęcia w kuchni, nie trzeba uczestniczyć w zajęciach po godz. 10 gdyż już wtedy zaczyna się w przygotowania w kuchni.


Ja, z racji mojego na razie dość krótkiego stażu, nie zostałam jeszcze przydzielona do żadnej pracowni, ani grupy w kuchni.W takim przypadku byłam na razie "wolnym strzelcem", który mógł
się sam wbić gdzieś. Dlatego też w środę przesiedziałam połowę zajęć w komputerowej, drugą zaś w plastycznej. Wczoraj (czwartek) służyłam pomocą w kuchni. Wtorek opisałam TUTAJ. Jasne? Jasne.

Ok. 13:15 podawany jest wcześniej przygotowany obiad. Po zjedzeniu, większość osób się zbiera do domu, w tym ja. Na tym się kończą moje zajęcia w tym "domu".

Po nieco przydługim opisie, widać, że właściwie nie ma czasu na nudę. No, może w przerwach. ;)
Ale i tak jest to o wiele lepsze od siedzenia prawie całymi dniami w domu.
Mój kontakt z ludźmi też się poprawia. Co prawda dalej większość dialogów to inicjatywa drugiej osoby ale staram się. Jednak łatwiej mi przychodzi rozmowa z osobami niewiele starszymi ode mnie, aniżeli 40/50-latkami i wzwyż. Nie poczułam też żeby ktokolwiek patrzył się na mnie krzywo - wszyscy mamy przecież problemy. Jedni większe, inni mniejsze. Choć czuję, że osobiście mam ich mniej niż Ci ludzie i może nie powinnam zajmować miejsca osoby, która bardziej potrzebuje pomocy? Nie wiem.


Tyle ode mnie na dziś.
Więcej następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz