niedziela, 28 kwietnia 2013

New bicycle. + Sickness.

A cóż to za tytuł posta, hm? Zaraz się dowiecie, jeśli jeszcze gdzieś tego nie ogłosiłam w internecie. :P


W poniedziałek po południu mama mi pokazała nową gazetkę z Carrefoura, gdzie były przedstawione rowery. Udało nam się odnaleźć w niej model, który by mi pasował, również ze względu na cenę. W porównaniu z wypasionymi rowerami, gdzie cena jest od 600-700 zł i wzwyż, ten, który wybraliśmy był dość tani - jedyne 400 zł. Można mieć obawy, że taki rower szybko się rozleci ale tu sytuacja jest nieco inna niż z używanymi rowerami, przecież nowy ma gwarancję na rok (albo 2 lata nawet?). Więc postanowione. Gazetka obowiązywała od środy, jak to zwykle bywa, więc z samego rana w środę mieliśmy się udać do Carrefoura w okolicy.

We wtorek zastanawiałam się, czy to rzeczywiście dobry wybór ale wtedy jeszcze nie skojarzyłam, że nowy = gwarancja. Poszłam do ośrodka nieco smutna z tego powodu ale pani terapeutka, z którą najwięcej o tej sprawie rozmawiałam, uświadomiła mi powyższe. Później rzeczywiście się zaczęłam cieszyć, że to już następnego dnia. Zajęcia z poniedziałku były przeniesione na wtorek ale już w sumie nie pamiętam o czym rozmawialiśmy. Bodajże o konsumentach, klientach i reklamacji? A na muzykoterapii o poezji śpiewanej. Nie podobały mi się te zajęcia jakoś. Wróciłam do domu i nie mogłam się już doczekać środy. Wieczorem jeszcze wyszukałam gazetki Carrefoura na internecie, gdzie wyczytałam, że w żadnym w sklepie tej sieci w Krakowie, nie będzie obowiązywała oferta ze strony, gdzie był mój wybrany już rower. Q_Q Nie mogłam wręcz spać z tą myślą, że będę musiała dłużej poczekać.

Rano w środę pojechałam z kolegą mamy, jako, że on się lepiej zna na rowerach, tam gdzie ustaliliśmy. Chwilę nawet czekaliśmy przed wejściem bo otwierali o 8 dopiero. Rozśmieszyło mnie bardzo, że gdy drzwi zostały otwarte, wszyscy ludzie zaczęli wręcz biec do sklepu. XD Weszłyśmy na salę, wypatrzyliśmy dział z rowerami i oglądamy modele. Najpierw wybraliśmy jakiś biało-niebieski, nad którym długo się zastanawialiśmy. Mieliśmy na oku też pewien niebiesko-fioletowy ale zdecydowaliśmy się kupić ten pierwszy. Poszliśmy do kasy, zapłaciliśmy, idziemy do samochodu. Pan otwiera samochód i ustawia tylne siedzenia tak, żeby się rower zmieścił. Wtedy dopiero to zauważyłam, kiedy chciałam się pobawić przerzutkami. Nosz k*rwa, miał urwaną rączkę od zmiany biegów. :v Wróciliśmy do sklepu wymienić na taki sam, tylko nieuszkodzony. Okazało się, że są jeszcze 2 ale oba mają jakąś wadę! No to wio na salę znów i wzięliśmy tym razem ten niebiesko-fioletowy, dokładnie go obejrzawszy najpierw, co by nie było znów niespodzianek. Wymieniliśmy i był za tę samą cenę. Spóźniłam się przez tą akcję do Vity, tym bardziej, że chciałam zostać w domu i poczekać aż pan go skręci, by móc nim pojechać już. Zrobił wszystko oprócz napompowania kół - nie miał w domu odpowiedniej pompki, niestety. Jednak pojechać się nim dało. Byłam tylko chwilę w ośrodku bo niedługo potem musiałam odstawić rower do domu i jechać do centrum Krakowa, na kolejną wizytę u psychologa. Po powrocie do domu pojeździłam moim nowym nabytkiem. :D

Czwartek w sumie był chyba jakimś nudnym dniem, nie pamiętam go. XD Aaa, no tak, z uczestnikami Vity, w końcu poszłam na Hutnik. \o/ Pograłam trochę w koszykówkę, badmintona i siatkówkę. Później opalałam się na ławce, w oczekiwaniu na powrót do ośrodka. W ośrodku zapewne były jakieś zajęcia, których też nie pamiętam już. Znów pojeździłam po południu a wieczorem położyłam się spać. Miałam jednak jeszcze wyprowadzić psa, także wstałam i wyszłam, a na klatce okazało się, że mamy kolejny pożar śmietnika. .__. Mama zadzwoniła na straż pożarną. Akcja gaśnicza sama w sobie trwała krótko ale później resztę osób będących w budynku ewakuowali, z racji, że ktoś się zaczadził. Tak więc staliśmy sobie na zewnątrz, do około 23. W końcu pozwolono nam wejść, choć wpuszczali piętrami w górę, co chwilę trwało.

Piątek, piątek... Źle się czułam wtedy, wszystko mnie bolało. ._. Prawdopodobnie nowy wysiłek w środę i czwartek, w postaci jazdy na rowerze + czwartkowy pożar mnie tak zmęczyły. Poszliśmy na spacer w ośrodku ale nie miałam siły zbytnio.W końcu usiadłam na ławce i tak też zrobiła reszta osób. Później nie miałam zbytnio siły uczestniczyć we wszystkich zajęciach, trochę podsypiałam a ostatecznie ok. 13 pojechałam do domu. Również dlatego, że babcia została na moment sama, kiedy mama wyszła chwilę przed moim powrotem. Jednak teraz was zaskoczę. Kiedy mama wróciła już, postanowiłam jechać na Rynek na rowerze. Jechałam ok. godziny, do półtorej ale udało się! Było strasznie gorąco więc poszłam na Bubble Tea a później wpieprzyłam babeczkę w Cupcake Corner. : D Pochodziłam trochę i już miałam się zbierać bodajże, kiedy zobaczyłam, że akurat dzisiaj jest to wydarzenie, o którym mówiła mi pani terapeutka - Masa Krytyczna. Jest to przejazd rowerami po ulicach miasta, który ma promować ekologiczny środek transportu czyli oczywiście rower. :P Pomyślałam wpierw, że na pewno nie dam rady zbyt dużo ujechać. Jednak stwierdziłam, że spróbuję i poszłam po swój rower. Dostałam za to naklejkę "Kraków Miastem Rowerów". : ) Ok. 18 wyruszyliśmy z Rynku, główne ulice, którymi jechaliśmy to Długa, Prądnicka i Opolska. Kiedy zauważyłam, że jestem już na szarym końcu, poddałam się. Nie przejechałam nawet połowy trasy. Dla mnie jednak to i tak dużo, postaram się pójść za miesiąc i przejechać więcej!

Wczoraj od rana źle się czułam, znów. Tym razem bolał mnie brzuch, przypuszczam, że od jogurtu, który wypiłam w piątek wieczorem, a był nieco nieświeży już. Zażyłam sobie węgiel. Nie pomógł, tak więc sięgnęłam po Stoperan, który na szczęście zadziałał. :v Byłam już na tyle głodna, że niedługo potem musiałam coś zjeść, (również) na szczęście nic mi się nie stało. Posprzątałam, wstawiłam pieczeń i pojechałam na chwilę, zobaczyć co robią moi koledzy z Vity, na ognisku, na które nie mogłam przyjść z w.w. przyczyn. Okazało się, że już się zbierają, co dla mnie nawet było lepsze bo przecież niedługo musiałam wrócić i wyłączyć ten piekarnik. Pochwaliłam się udziałem w Masie i dowiedziałam się w końcu, jak ustawiać te cholerne przerzutki.

Dzisiaj znów dostałam biegunki i gdyby nie Stoperan, to chyba bym już nie żyła. ;__; Mam tylko nadzieję, że jutro się to już nie powtórzy bo mam dość. OTL;;; Dziś to była jakaś masakra. Chciałam iść na Mangową Grę Terenową ale nie dość, że problemy z żołądkiem mi przeszkodziły, to tak:
  1. musiałam ugotować zupę,
  2. musiałam ugotować do zupy makaron,
  3. musiałam ugotować kapustę, co wyszło mi baaaardzo kiepsko,
  4. musiałam ugotować ziemniaki,
  5. zaczęło padać,
  6. i ostatnie - nie poprosiłam mamy o pieniądze, także ledwo na bilet by mi starczyło. D:
Także nie poszłam. Co prawda biegunka już mi chyba przeszła ale trochę się boję iść na rower nawet bo co będzie, jeśli znów mi wróci? :x Pogoda też dalej jakaś niemrawa.

Na koniec, dodam zdjęcie mojego roweru, choć może nieco nowsze bo już po przeróbkach. ♥

Więcej następnym razem.

3 komentarze:

  1. EKh... :) Nie napisałaś, że się z kolegą spotkałaś :P (Bartek)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no tak, zapomniałam co było w czwartek po południu. :D

      Usuń
  2. Ale miałaś pzygód w tym tygodniu, a ja nic o ty nie wiem. Ech, jakie ja ma szare życie :( :P

    OdpowiedzUsuń