niedziela, 21 kwietnia 2013

Routine, or not - round 2.

Nieeeeee, ja naprawdę nie wiem jak mam pisać te posty żeby nie wyglądały tak samo... ;____;
Może napiszę go od wydarzeń, które były najpóźniej? XD Haha.



Ostatnio była sobota. Nie pamiętam co robiłam w niedzielę. My gawd.
Oh, zapewne się obijałam, przy czym strasznie nudziłam-- JEZUS MARIA, JUŻ PAMIĘTAM, byłam z żonką na Rynku! Moja kochana <3 Jakoś kilka dni wcześniej dała mi znać, że mogłybyśmy kiedyś odwiedzić pewne puby/kawiarnie, które pod jakimś względem jej się spodobały - no ok. Na pierwszy rzut poszła Buddha. Weszłyśmy, zobaczyły menu i wyszłyśmy. Później z Floriańskiej doszłyśmy na św. Tomasza i zaczęłyśmy wypatrywać innego miejca. Idziemy i idziemy, zaczęłam się zastanawiać, czy napewno w dobrym kierunku ale udało się. Dotarłyśmy do Relaksu. Weszłyśmy. Pierwsze wrażenie - przytulnie. Podeszłyśmy do baru i K. wzięła menu. Usiadłyśmy na bardzo fajnej kanapce i czytamy. : D Z pół godziny zajęło nam wybranie czegoś i w końcu koleżanka wzięła kawę i na spółkę miałyśmy wrapa, bo dopiero co w domu jadłyśmy obiad ale ochota na coś była a obie klepiemy bidę (smutna prawda kochanie :( )... No ale pogadałyśmy, zjadłyśmy, wypiły i poszłyśmy dalej. Pokręciłyśmy się po rynku i akurat była pora żeby się pożegnać, chciałam iść w swoją stronę ale żona mnie ciągła żeby jak najdalej ją odprowadzić. >_> Prawie mnie zaciągła pod Wawel ale się nie dałam. XDDD *leńleń* Wróciłam do domu, trochę komputer, siusiu, paciorek i spać.

Wwww poniedziałek... jejku, muszę częściej pisać te notki albo zapisywać chociaż jedną rzecz, którą zrobiłam danego dnia bo mam zaniki pamięci. ._. Byliśmy w NCK-u na wystawach. Jedna o malarstwie - nie zaciekawiła mnie, niestety. Druga, zdjęcia z Birmy - może być.

We wtorek gotowałam (co przypomina mi, że kuchnie mam jutro, szkoda tylko, bo muszę wyjść bardzo wcześnie z ośrodka) z innymi zupę pieczarkową, której nawet nie mogłam wtedy zjeść bo nie wykupiłam sobie obiadu. T.T Plus miałam coś do załatwienia i wyszłam wczas. Dość późno bo ok. 16 wybrałam się na Tomex, by kupić sobie torebkę. Kupiłam ale dowiedziałam się dzięki temu, że "mam gust jak stara baba". :/

Śśśśśroda... Nie pamiętam co robiłam w ośrodku, oprócz spotkania odnośnie stworzenia strony internetowej pod szyldem Vity. Co prawda sama się zgłosiłam, że będę pisać artykuły kulinarne ale nie mam pojęcia jak to się robi. XD Po południu poszłam do serwisu rowerowego, zobaczyć z ciekawości jakie mają. Ostatnio mam straszną ochotę na damkę holenderkę, koniecznie z bagażnikiem, bo tego nie posiadał mój stary rower, który oddałam do tego serwisu, który przy okazji jest komisem. Oddałam bo był bardzo mały na mnie i chcę w zamian kupić sobie właśnie nowy-używany, który by odpowiadał moim oczekiwaniom. Miejmy nadzieję, że stary zejdzie i będzie mamona.

W czwartek w ośrodku, miałam okazję się przejechać rowerem jednej z pań terapeutek, która miała całe wyposażenie przy nim, o jakim marzę. *_* Wręcz zakochałam się właśnie wtedy w tego typu rowerach i od tej pory marudzę mamie codziennie, że chcę taki. xD

W piątek przyszłam do ośrodka i zagadałam się za bardzo po społeczności, nie zdążyłam na spacer ze wszystkimi i zrobiłam sobie własny. xD Odwiedziłam komis, który jest po drodze do domu a tam się okazało, że mają ledwo 2-3 większe rowery + kilka dziecięcych. Poradzili mi gdzie mogę jeszcze się udać ale poszłam jeszcze bliżej domu, właściwie miałam 50 m do domu ale poszłam jeszcze raz do ośrodka bo wykupiłam sobie obiad. ;C

Wczoraj - szkoła. Sporządzanie narazie teoretyczne więc dalej czekam na gotowanie. :< Później po zajęciach poszłam na Rynek i dość sporo się szwędałam, z racji, że bardzo wcześnie nas wypuścili. Spotkałam się z In, poszłyśmy na Bubble Tea (dziękuję, była super :D) a później w miejsce spotkania przybyły inne, znane lub też nieznane mi osoby. Posiedziałam z nimi w pewnym.... pubie? I w końcu poszłam do domu. Jednak uważam to za udane spotkanie. Udało mi się choć trochę odezwać. XD;

Ah, na dziś już nie mam czasu. Spodziewać się opisu w następnym tygodniu.

Więcej następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz